niedziela, 5 października 2014

Odcinek 32

Jeszcze tego samego dnia zapragnęłam wyskoczyć na miasto.
Doszłam do wniosku, że krótkie oderwanie się od problemów, powinno mi dodać nowej siły do działania. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzali...


Jeszcze nie zdążyłam dotrzeć do bramy, a na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. To Dymitr zatrzymał mnie mocnym uściskmiem. Jego twarz nie wyglądała na zadowoloną. Był zirytowany. Podniesionym głosem i wymachując rękami, zaczął mi wyrzucąć, jakim prawem wychodzę ze szkoły. Przecież powinnam szukać wskazówek, a nie spacerować, jakby nic się nie stało.


Ciśnienie sięgnęło zenitu! Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale to? Powstrzymując się od wynuchu i obnażenia kłów, wybiegłam ile sił w nogach.


Nie widziałam, gdzie biegnę. W mojej głowie nie było żadnych myśli. Byłam zła. Dałam się prowadzić swoim nogom, nie mając pojęcia ile czasu już jestem w ruchu.


Zatrzymałam się. Nie, nie dlatego, że nie miałam siły biec dalej, a dlatego, że dotarłam na skraj lądu. Musiałam przebiec wiele kilometrów, a trwało to niemal cały dzień. Moje wnętrze nie uspokoiło się ani odrobinę. Musiałam nad sobą zapanować.


Usiadłam na brzegu morza. Słońce już dawno schowało się za horyzontem.

"Jak on mógł tak się zachować? Myślę tylko o sobie? Ja? Pieprzony, zapchlony pies! Kto tu jest egoistą!?"

Właśnie to siedziało mi w głowie. Spięte mięśnie wywoływały drżenie całego ciała, które udawało mi się powstrzymać jedynie głębokimi oddechami.


Nad ranem wróciłam do szkoły. Miałam ochotę zrobić sobie wakacje, ale wiedziałam, że zbyt wiele osób na mnie liczy. Nie mogłam zostawić ich samych. Jeden kudłaty szczeniak nie zatrzyma mnie przed zrealizowaniem planów.
Odnalazłam wilkołaka i nie pozawalając mu dojść do słowa oświadczyłam, że wróciłam nie dla niego, ale dla wszystkich innych. A jedyną egoistyczną osobą w tym miejscu jest on sam!


Gniew jakim emanowałam, przyćmił moje zmysły. Nie wiedziałam, że ktoś nas obserwuje.


W milczeniu okupowaliśmy jadalnię. Piętrzące się stosy książek powoli spadały ze stołu. On z nosem w sarych woluminach, ja z nosem w sieci.


I ani jednego wypowiedzianego słowa przez kilka kolejncyh dni. Wszyscy mieszkańcy omijali to pomieszczenie szerokim łukiem. Napięcie dało wyczuć się chyba na odległość.


Kiedy Dymitr padał wykończony na kanapie...


... ja próbowałam zadbać o resztę.
Bree powoli dochodziła do siebie. Więc korzystając z okazji do wyrwania się, chociaż na chwilę, z tych czterech ścian, zabierałam ją nad morze.



Caroline pomagałam wsmarowywać maść, mając nadzieję, że już niebawem będzie mogła wyjść do ludzi.


Robiąc zakupy dla Pani Wasylisy...


... wpadałam na złomowisko, żeby dla Jacka przywieźć coś dobrego.


Wiedziałam, że Pani Dyrektor widzi to wszystko. Nie rozmawiała ze mną na ten temat, ale wiem, że wiedziała co robię.


Kolejny tydzień poszukiwań i nadal milczenie. Dobijało mnie to, ale czekałam aż Dymitr mnie przeprosi. Zasługiwałam na to.


Prace nie posuwały się zbyt dobrze. Czytałam wszystkie możliwe teksty na temat smoków w Chinach, czy połkniętych serc. Kiedy już chciałam się poddać, moim oczom ukazał się stary artykuł.


Wstałam, żeby podzielić się informacjami z wilkiem, kiedy poczułam, że grunt usuwa mi się spod nóg...


C. D. N.