sobota, 29 czerwca 2013

Odcinek 17

Witajcie!

Moje życie w krypcie mocno daje mi popalić. Każdego dnia spotykam się z Rose i Marcusem wyszukując nowych informacji o wampirach. Wiedzieliście, że moja fobia przed ogniem była zbędna? To tylko legenda, którą potraktowałam jako wskazówkę do upodobań wampirów. Tymczasem, one wcale się go nie boją.
Pewnej nocy, kiedy tylko zapadł zmierzch, wyszłam, jak co dzień, by spotkać się z przyjaciółmi. Tym jednak razem nikt na mnie nie czekał.


Moim uszom dobiegł stukot. Zaintrygowana, ruszyłam w jego stronę. Byłam pewna, że to Marcus bądź Rose ćwiczyli swoje umiejętności. Kiedy dotarłam do pracowni, moim oczom ukazała się zupełnie inna postać...


Weszłam do środka, a chłopak odwrócił się w moją stronę, ukazując swoje piękne, miodowe oczy. Widziałam, że spiął lekko całe ciało, jakby się czegoś przestraszył, chociaż nie wyglądał na zaskoczonego moją obecnością. Bez uśmiechu, lecz z uprzejmym tonem przedstawił mi się. To był Dymitr, syn Wasylisy. Mężczyzna, który nie życzył sobie mojej obecności w tym miejscu.


Ukłoniłam się grzecznie, wysuwając do niego swoją dłoń. Nie przyjął jej. Z każdym słowem, coraz bardziej dawał mi do zrozumienia, że znalazłam się w nieodpowiednim miejscu.


Starałam się go przekonać, że nie jestem zła. Że to wszystko również dla mnie jest dziwne. Wtedy zrobił coś, co zagotowało moją krew w żyłach. Zadrwił ze mnie, nazywając mnie "nocną pijawką".


Zawrzało we mnie. Adrenalina pompowała krew w moim ciele. Krew... Tak... Sposób, w jaki biło serce mężczyzny, wystukiwało szybki, choć miarowy rytm, prowokując moje ciało do zadziwiającej reakcji. Obnażyłam kły i w mgnieniu oka znalazłam się blisko Dymitra.



Wiedziałam, że się boi, co jeszcze bardziej napędzało moje odruchy. Nim zdążył powiedzieć choćby jedno słowo, przyssałam się do jego nadgarstka, rozkoszując się każdą kroplą "czerwonego wina", które spływało mi do ust...


(Tu taki bonus... Mina Dymitra w ekstazie... Bezcenna ^^ )


Milczał. Przeraziło mnie to bardziej, niż krzyk, którego się spodziewałam. Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć, a on przyciągnął mnie do siebie, wtulając swoją twarz w moje włosy.


Wszystko działo się bardzo szybko, albo to ja byłam w takim szoku. Nasze dłonie splotły się w delikatnym uścisku...


Złapał mnie w pasie i pocałował. To zadziałało na mnie, jak kubeł zimnej wody. Uwiedziona jego zapachem i delikatnym dotykiem, dałam się ponieść emocjom. Jednak ten pocałunek, przechylił szalę...


Odwróciłam się na pięcie, nie zerkając za siebie. Uciekłam z pracowni, uciekłam z zamku, łamiąc najważniejszą zasadę, jaką postawiła mi Pani Dragomir. Opuściłam szkołę. Do tego wszystkiego, nie miałam pojęcia gdzie się znalazłam.


***

Tymczasem.

Dymitr otrząsnął się z chwilowego amoku, nie pamiętając nic, z wyjątkiem panicznego strachu. Pulsujący ból w nadgarstku, zwrócił jego uwagę na dwie niewielkie rany, wokół których można było dostrzec zaschniętą krew. Teraz wiedział już wszystko. Dziewczyna go ukąsiła.


Ile sił w nogach, pobiegł szukać swojej matki. Znalazł ją w gabinecie, siedzącą za swoim biurkiem.


Od progu wykrzykując, co się właśnie stało, stanął tuż przed nią, gestykulując rękami. Z każdą sekundą, na twarzy Wasylisy, rosło przerażenie.


Nie zważając na słowa, Dymitr klął jak szewc, rzucając masę nieprzyjemnych epitetów w stronę Lany i swojej matki. Miał jej za złe, że pozwoliła dziewczynie zostać i obarczał ją za to, co się stało.


Zrozpaczona kobieta, wybiegła z gabinetu, próbując poskładać swoje myśli do kupy. Wiedziała, że musi znaleźć Rose i Marcusa. Oni mogli wiedzieć, co dzieje się z Laną.


Przyjaciele od razu podłapali temat. W momencie Podzielili zadania. Rose, jako duch, mogła przechodzić przez ściany. Postanowiła przeszukać zamek. Marcus miał sprawdzić okolicę. Wasylisa chciała zerknął do syna. Czuła się winna tej całej sytuacji. Wiedziała, że nie może on stać się wampirem, ale jad mógł być dla niego groźny. Nikt nie wiedział, w jakim stadium rozwoju jest Lana.


Rose wypytała innych uczniów, czy któreś z nich nie widziało Lany. Nikt jednak nie miał pojęcia, gdzie może być.



Pani dyrektor poszła do swojego syna, by upewnić się o jego stanie zdrowia. On jednak nie był skory do rozmowy. Kilka zdawkowych słów upewniło ją, że wszystko z nim w porządku.


Zeszła na dół, kiedy Rose doniosła jej, że Marcus odnalazł dziewczynę. Musiała poprosić wszystkich, by udali się do swoich pokoi.


Samuel i Caroline grali w jedną z gier planszowych. Kiedy weszła ich nauczycielka, wiedzieli co się święci. Rose powiedziała im o wszystkim, szukając dziewczyny. Oboje, odchodząc od stolika, rzucili kilka niemiłych uwag na temat dzisiejszego zajścia. Wasylisa była zmęczona, a wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju.


Panna Dragomir usiadła na jednej z sof, przymykając na chwilę oczy. Widząc napięcie, jakie malowało się na twarzy kobiety, Rose usiadła przy fortepianie i delikatnie stukając palcami po klawiaturze, pozwoliła unieść się po pomieszczeniu uspokajającej melodii.


***

Kilka godzin stałam bez ruchu. Moje ciało nie odczuwało zmęczenia, jednak umysł nie pozwolił odpocząć. W głowie kłębiły się miliony myśli i wspomnienia tego strasznego incydentu. Słyszałam słowa wypowiadane przez Dymitra. Czułam swoją złość. Pustka w głowi i pierwsze krople krwi na języku. Później jego zapach. Nie wody kolońskiej, zapach jego skóry, włosów. Blask w jego oku, kiedy splotły się nasze dłonie. Właśnie... Zmiana jego zachowania. Czy to co się stało, było prawdziwe...


Usłyszałam kroki. Nie musiałam zerkać w tamtą stronę, wiedziałam, że to Marcus. Oczy zaszły mi łzami, a on, bez słowa, przytulił mnie mocno do siebie. Nie powiedział nic. Dłonią gładził moje włosy i delikatnie kołysał w uspokajającym geście.


Kiedy tylko weszliśmy do salonu, Pani Dragomir podniosła się z sofy. Zrozpaczona twarzy wyrażała więcej niż milion słów.


Potok słów wypłynął z jej ust. Chciała wiedzieć wszystko. Co się stało i co czuła. Jak do tego doszło i co chodziło mi wtedy po głowie.


Nim odpowiedziałam na pytania, zaczęłam przepraszać. Uspokoili mnie. Nikt nie był zły. Przynajmniej nie oni. Chcieli mi pomóc. Powiedziałam wszystko, co wiem.


Marcus szybko przerwał moją wypowiedź. Oświadczył, że wie, jak mi pomóc. Obiecał, że nauczy mnie panować nad sobą. Dyrektorka powiedziała, że nauczy mnie, jak się odpowiednio pożywiać, by nikogo nie skrzywdzić. Rose obiecała, że da upust mojej adrenalinie.



Moje emocje opadły. Zła na siebie i psychicznie wykończona, zostawiłam całą trójkę i poszłam "do siebie". Jeszcze kilka dłuższych chwil rozmawiali o tym, jak rozplanować moje zajęcia na kolejne dni. A ja? Nie mogłam spać. Cały dzień nie zmrużyłam oka. Nie myślałam o problemach, jakich narobiła. Myślałam o nim... O tym, który oddał mi pierwszą kroplę swojej krwi. Czy kiedyś przestanie mnie nienawidzić?



Co zrobią przyjaciele Lany?
Czy Dymitr jej kiedykolwiek wybaczy?
Czy to, co poczuł było prawdziwe?
A może Marcus okaże się jej bratnią duszą?
Oglądajcie :)

Kolejne odcinki na YT

Hej hej hej!!

Kolejne odcinki zawitały na YT.

Odcinek 10 -> https://www.youtube.com/watch?v=-3l2D2iYTqc&list=PL439039610B40CC2E&index=10

Który powstał w zamian za brakujący odcinek o Lanie.

Oraz odcinek 11 -> https://www.youtube.com/watch?v=g-zQV-xV2b0&list=PL439039610B40CC2E&index=11

Ten, jako planowany - piątkowy.

Ponieważ Fraps spłatał mi kilka figli po drodze, za co Was z całych sił przepraszam, na YT pojawi się za parę minut jeszcze jeden odcinek.
Mam nadzieję, że dzięki temu, troszkę odkupię swoje winy.

Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia w niedzielę.

See Yaa!!

sobota, 22 czerwca 2013

9 odcinek o Esmee.

Hej hej hej!!

Wczoraj na moim kanale YT zawitał nowy odcinek "Historii o Esmee".
Dla wszystkich, którzy znają i dla tych, którzy spotkają ją pierwszy raz, link :

http://www.youtube.com/watch?v=DdlRxDqP_Uk

Zapraszam :)

See Yaa!!

środa, 19 czerwca 2013

Odcinek 16

Hej, hej, hej!!

Witam Was serdecznie i od progu przepraszam za opóźnienia.
Mam nadzieję, że kolejna część zjawi się na czas, bo póki co, mam urwanie głowy w domu i co rusz, jakieś niespodzianki.
Ale nie przedłużając, zobaczcie co słychać u Lany!

Kiedy smacznie sobie spałam, w mojej głowie zawitały odgłosy strasznej kłótni. Myślałam, że to tylko sen, ale jak się później okazało, to była moja szara rzeczywistość...
Męski, niski głos wypełniony po brzegi złością należał do syna Pani Wasylisy - Dymitra.


Zaciekle bronił swoich racji, starając się przekonać matkę, że sprowadzenie mnie do szkoły było jej życiowym błędem.


Pani Dragomir, starała się bronić mnie i siebie. Z jej ust padło pytanie retoryczne, jak sądziłam: "Twoim zdaniem powinnam ją zostawić na pastwę losu?"


Jak się okazało, pytanie to doczekało się odpowiedzi. Krótkie "Tak" i trzaśnięcie drzwiami mówiło samo za siebie. Domyśliłam się, że nie zostaniemy przyjaciółmi...


Kiedy spory ucichły, do moich uszu dobiegły dźwięki innego, znanego mi, głosu. To Rose rozmawiała z jakimś chłopakiem. Ten, w przeciwieństwie do Dymitra, miał delikatny głos. Usłyszałam jakiś rytmiczny dźwięk, jakby odbijanie piłki, który wprowadził mnie w głębszy sen.


A tymczasem, kiedy ja smacznie spałam, nieświadoma tego, co się dzieje, oni planowali mój kolejny "dzień".

***

Chłopak wypytywał Rose o Lanę. Jako jedna z nielicznych osób w tej szkole, był ciekaw nowej osoby i chętny by jej pomoc. Próbował wyciągnąć z ducha jak najwięcej informacji i przekonać ją, by razem pomogli nowo przybyłej dziewczynie.


Rose długo się wahała. Wiedziała, że Wasylisa podjęła największe możliwe środki ostrożności, wprowadzając do szkoły nowo-przemienionego wampira. Nie chciała, by ktokolwiek mógł być zagrożony. Z drugiej jednak strony żal jej było Lany. Wiedziała, że spędzanie dnia w samotności nie należy do najlepszych rozwiązań. Do tego Marcus był Simoroślą. Prawdę mówiąc, Lana nie powinna stanowić dla niego najmniejszego zagrożenie. Po długich namowach, przystała na propozycję chłopaka.


Marcus, ucieszony reakcją Rose, udał się do swojej Mentorki. Teraz trzeba było przekonać ją do tego pomysłu.


Wasylisa pracowała właśnie nad kolejnym zaklęcie, kiedy Marcus powiedział, że razem z Rose, chcą z nią porozmawiać. Kobieta była przygnębiona, lecz zgodziła się na rozmowę. Dobro swoich podopiecznych stawiała ponad wszystko. Wiedziała, że każde z nich, przebyło ciężko drogę w trakcie edukacji w jej placówce. Każde z nich miało inny "dar". Właśnie tak nazywali tutaj swoją odmienność.


Spotkali się razem w jadalni. To tutaj rozgrywały się wszystkie wspólne debaty. Wasylisa w spokoju i skupieniu wysłuchała propozycji obojga uczniów. Długo milczała, rozważając swoją odpowiedź.


Propozycja uczniów wydawała się być kusząca. Rose była duchem. Drugi raz nie mogła umrzeć. Marcus był rośliną. Lana nie mogła go ugryźć. Nim wydała zgodę na to przedsięwzięcie, wydała listę zakazów i nakazów oraz zarządziła bezwarunkową ostrożność.


Rozentuzjazmowany Marcus pobiegł do swojej sypialni, łapiąc kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Za swoimi plecami usłyszał kąśliwe uwagi jego współlokatora.


Samuel, dżin, który mieszkał w pokoju razem z Marcusem, był zwolennikiem Dymitra. Uważał, że "okiełznanie" wampira w budynku pełnym żywych stworzeń, to wielka pomyłka. Nie omieszkał powiedzieć o tym koledze, strasząc go, że może nowa wampirzyca jest wegetarianką i może skusi się na jakiś jego smakowity kąsek.


Nie robiąc sobie nic z pogróżek magicznego kolegi, Marcus udał się do holu, gdzie czekała na niego Rose. Dziewczyna była lekko zdenerwowana. Nie wiedziała, jak zachowa się Lana i czy Marcus da sobie z nią radę. On miał się przygotować, ona poszła obudzić znajomą.


***

Obudził mnie zimny powiew powietrza. Zdziwiło mnie to, gdyż moja skóra była bardzo chłodna. Nie spodziewałam się, że tak delikatna zmiana temperatury będzie dla mnie nadal odczuwalna. Ucieszyło mnie to, bo nie stałam się gruboskórnym potworem...
Przede mną stała Rose. Lekko zmieszana, powiedziała, że ma dla mnie niespodziankę. Widziałam, że bała się mojej reakcji. Uśmiechnęłam się lekko, klaszcząc w dłonie. Informacja o tym, że kocham niespodzianki, trochę ją uspokoiła. Za to we mnie coś drgnęło. Bałam się tego, co mnie miało spotkać.


Weszłyśmy do salonu, w którym młody mężczyzna rozpalał ogień w kominku. Przystanęłam z dala od niego, bojąc się, by nie dosięgnęły mnie płomienie. Skąd ten strach? Przecież nigdy się ich nie bałam.


Chłopak podszedł do nas z wyciągniętą dłonią. Przedstawił się, posyłając mi uspakajający uśmiech. Nie wyglądał na zdenerwowanego moim widokiem.


Powiedział, że chce mi pomóc. Że razem z Rose postarają się mnie oswoić z "nowym życiem". Ucieszyłam się z ten wiadomości, bo nie chciałam do końca życia tkwić w zamknięciu, ale z drugiej strony, bardzo się bałam nadchodzących dni. Nie owijając w bawełnę, Marcus zaproponował, że przyzwyczai mnie do ognia. Ta myśl wywołała u mnie paniczny lęk. Zapierałam się rękami i nogami, by tego nie robić.


Pomimo mojej reakcji, Marcus zachował zimną krew. Rose podeszła bliżej, chcąc dodać mi otuchy, a on od razu wycofał swoją propozycję. Zamiast tego, zapytał, co najbardziej mi doskwiera. Do tej pory myślałam, że głód, jednak nie to było moim największym zmartwieniem. Moja twarz spochmurniała. Opuściłam wzrok i szepnęłam nieśmiało, że najbardziej boję się zrobić komuś krzywdę.


Rose powiedziała, że tak nie może wyglądać ich pomoc. Porwali się z motyką na słońce, chcąc ratować moją sytuację. Niestety nie znają natury wampirów. Moja osoba była dla nich nowym zjawiskiem. Jedyne informacje jakie mieli, to wiadomości zaczerpnięte z filmów, powieści i legend. Ale nikt nie zweryfikował tego, co tak naprawdę jest faktem.
Naszą wspólną naukę, zaczęliśmy od odwiedzenia biblioteki. Każde z nas wynajdywało coraz to nowsze wzmianki o fizjologi wampirów.


Książki w bibliotece okazały się pomocne, chociaż nie zawierały pełnej wiedzy. Jak się później dowiedziałam, szkoła posiadała dostęp do "Zakazanej Biblioteki Pięciu Żywiołów". Marcus wyciągnął swój komputer i zaczął wyszukiwać kolejne pozycje w spisie ksiąg, które mogły przysporzyć nam nowej wiedzy.


Nim się spostrzegliśmy, pierwsze promienie Słońca wpadły przez witrażowe okno korytarza. Musiałam szybko się ewakuować do swojej "celi". Rose i Marcus towarzyszyli mi aż do drzwi sypialni, co krok rzucając nowe żarty na temat różnych istot nadnaturalnych. Byłam im wdzięczna za chęć pomocy i próbę jej podjęcia. Uściskałam Marcusa i pożegnałam Rose.


Z lekturą w dłoni, poszłam do swojego pokoju. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a na plecach czułam wzrok moich nowych przyjaciół.


Kładąc się na katafalku, wiedziałam, że nie jestem już sama w tej szkole. Pomimo wielu sprzeciwów, znalazł się ktoś, kto wyciągnął do mnie pomocną dłoń.


Przerzucając kolejne strony w książce, moich uszu dobiegały stłumione okrzyki radości i salwy śmiechu Rose i Marcusa. Cieszyli się z powodzenia swojej dzisiejszej misji. Tym entuzjastycznym akcentem, odpłynęłam do krainy snów.



Czy nowi przyjaciele Lany zdołają jej pomóc?
Czy Panna Dragomir zdoła przekonać syna do swoich racji?
Jak będzie wyglądał kolejny dzień dziewczyny w tej szkole?
No i czego ciekawego dowie się o swojej rasie?
Cierpliwości :) Już niebawem otrzymacie odpowiedzi na te pytania.

See yaa!!