wtorek, 27 sierpnia 2013

Odcinek 22

Witajcie!

Kolejne 22 godziny w drodze dały się nam we znaki.
Ja czułam głód, a Marcus po prostu padał z nóg.
Po powrocie pobiegłam do gabinetu Pani Dyrektor.



Gdyby nie fakt, że musiałam nabierać powietrza (Tak, nie wierzcie plotkom, że wampiry nie muszą oddychać), pewnie nie robiłabym kolejnych przerw między zdaniami. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami, dziękując po drodze z dziesięć razy za pozwolenie na wyjazd.



Faktem jest, że wampiry muszą jeść. To był główny powód naszego szybkiego powrotu. Dlaczego? Dlatego, że obiecałam Pani Wasylisie, iż pożywiać się będę tylko jej krwią. (to stare zdjęcie, ale odpowiednie się usunęło z imageshack :( )




Nazajutrz wybrałam się do miasta. Nie ograniczali mnie już ani ludzie, ani słońce. To było wspaniałe uczucie. Marcus został w domu, bo jak się okazało, Pani Dragomir nie miała ręki do ogrodów. Chłopak musiał ratować obumarłe plony. Ja poszłam na festiwal jesieni. Nie wiedziałam, że to taki duży jarmark. Masa konkursów i innych atrakcji. Najpierw zabrałam się za wyławianie jabłek.



Miałam nadzieję na nową znajomość. Moja rywalka z poprzedniego konkursu okazała się jednak mało kontaktową osobą. Pomimo wygranej nie chciała ze mną rozmawiać. Nie poszłam za nią na górę. Postanowiłam zobaczyć, jakie niespodzianki kryje ogród.



Na zewnątrz stał ogromny dom strachów. To zabawne, bo w czasie mojego człowieczego żywota, nikt by mnie tam siłą nie zaciągnął. A teraz? Moją przyjaciółką jest duch, przyjacielem - chodzący krzak, nauczycielką - czarownica, a największym wrogiem - wilkołak. Czy ten dom mógł kryć coś bardziej przerażającego? 



***

Samuel wpadł na festiwal. Nie lubił takich imprez i nie wybrał się tam specjalnie. Był niedaleko w sklepie z płytami. Potrzeba fizjologiczna przyciągnęła go w te rejony. Od razu pożałował swojej decyzji.



Wrócił do zamku. Pędem wbiegł do salonu, z którego dobiegały dźwięki skrzypiec i fortepianu. Wiedział, że to Wasylisa i Rose. Obie kochały "9 symfonię" Beethovena.



Kobiety przerwały ćwiczenia, a Samuel zaczął relacjonować to, co zobaczył. Dwie otępiałe osoby. Jedna była nieprzytomna, druga jakby oszołomiona. Obie padły ofiarą wyssania krwi przez wampira. Samuel wiedział, że Lana była na miejscu.



Wasylisa natychmiast wyszła do przedsionka, by zaczekać na powrót uczennicy. Rose wypytywała Samuela o szczegóły. Wszyscy byli wstrząśnięci tym, co się stało.



***


Festiwal był fantastyczny, chociaż nie spodziewałam się, że będzie mi tak ciężko. Jednak duża ilość ludzi i dźwięk krwi płynącej w ich żyłach jest dosyć dużym wyzwaniem.
Zadowolona z siebie weszłam do szkoły i od razu napadła mnie Pani Dragomir. Z wielkim oburzeniem, a wręcz kipiąc złością, krzyczała na mnie, jak mogłam się do czegoś takiego posunąć. Tylko do czego?




Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, do pomieszczenia wbiegł niebiesko skóry chłopak, mówiąc, że mam się odsunąć od nauczycielki. Nie wiedziałam, co jest grane.



Domagałam się wyjaśnień. Usłyszałam, że podobno piłam z ludzi na festiwalu. Moje zdumienie sięgnęło zenitu. Było ciężko, owszem, ale nie zrobiłam nikomu krzywdy. Ba! Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Zaczęłam się bronić, ale oni nie chcieli mi wierzyć.



***

Do uszu Dymitra dobiegły krzyki kilku osób. Słyszał, że chodziło o Lanę i o jej rzekome ofiary. Miał w tej sprawie coś do powiedzenia.



***

Czułam, jak mój świat się wali. Tyle miesięcy ciężkich ćwiczeń nad sobą, tyle włożonej pracy w siebie i w budowanie zaufania ludzi, którzy mi pomagali. Byłam niewinna, ale oni nie chcieli mi wierzyć. Wtedy zauważyłam Dymitra. Wiedziałam, że to będzie gwóźdź do trumny. On mnie nienawidził i teraz miał wspaniałą okazję, żeby postawić na swoim i mnie stąd wygnać.



Już się zastanawiałam, czy ktoś pożyczy mi chociaż walizki, żebym mogła spakować swoje ciuchy i czy Marcus z Rose będą chcieli ze mną jeszcze rozmawiać, kiedy usłyszałam zadyszany głos chłopaka "Ona jest niewinna."



Smerf obruszony obstawał przy swoich racjach. Twierdził, że wie co widział. Dwie oszołomione osoby. Dwie ofiary wampirzego ukąszenia.



Dymitr przyznał mu rację. Był na miejscu, ale nie widział ofiar. Powtarzał jednak, że to nie ja. Zastanawiałam się skąd to wie. Czyżby mnie tam obserwował? Pewnie szukał na mnie haka i kolejnego pretekstu do awantury. Wtedy padła informacja, której nikt się nie spodziewał. To była sprawka innego wampira. 



Jako wilkołak, potrafił na kilometr wyczuć obecność innej "pijawki". Wszyscy, oprócz mnie, to wiedzieli. Dlatego nikt nie podważył jego słów. Teraz nasuwało się kolejne pytanie, kto to był i czemu się z tym nie krył.



Wszyscy zgodnie stwierdzili, że trzeba się przyjrzeć bliżej tej sprawie. Niebieski chłopak, zwrócił się do mnie, przepraszając za swoje zarzuty. Podał mi dłoń, a jego twarz spłynęła rumieńcem. Przyjęłam przeprosiny, nie chciałam tego dłużej ciągnąć, no a w sumie nie mogłam się dziwić. W końcu mnie nie znał i nie wiedział, czego się spodziewać.



Wtedy dyrektorka, jakby czytała mi w myślach. Zapytała, czy skoro tak dobrze sobie radzę ze sobą i miałam okazję poznać Samuela, to czy nie chciałabym poznać ostatniego członka tej dziwnej "rodziny". Mieliśmy spędzić razem popołudnie. Czułam, że Pani Wasylisa chce jakoś rozładować napięcie.



Nikt nie protestował. Nawet jej syn. Zasiedliśmy razem przy palenisku i każdy piekł sobie pianki. Marcus uraczył nas grą na gitarze. Okazało się, że ostatnią nieznaną przeze mnie osoba jest Caroline. Potomkini jednego z egipskich kapłanów. Miała około 3500 lat i troszkę przegniłe wdzianko. Była jednak najlepszym dowodem na to, że mumifikacja, to najlepszy sposób konserwacji. Caroline była mumią!



Wierzcie lub nie, ale pierwszy raz jadłam pieczone pianki!



Potem każdy zabrał się za zabawę. Nawet Pani Dragomir dała pokaz swoich umiejętności jazdy na miotle. Nie spodziewałam się, że potrafi tak wymiatać!!



Chłopaki okupowali stół do ping - ponga.



Ja wygłupiałam się z Marcusem.



A Rose walczyła z Caroline, która piszczała, że jej bandaże przemokną.



Marcus szepnął mi na ucho, że Dymitr cały czas zerka w naszą stronę. Zaczęliśmy się śmiać, bo obstawialiśmy kogo z nas ma na oku.



Uściskałam Marcusa. Przyznałam, że jestem szczęśliwa. Ludzie mnie akceptowali, na mieście też nie miałam większych problemów, a dzisiejszą kłótnie już dawno puściłam w niepamięć.



Chłopak poszedł spać, jednak za plecami usłyszałam kroki.



To Dymitr. Podszedł bliżej i chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Nie uśmiechał się, nie był spięty. Nie miałam pojęcia, co mu chodziło po głowie.



Drgnął i zapytał, czy wszystko u mnie w porządku. Tak zdziwiło mnie to pytanie, że jedynie potrząsnęłam głową. Powiedział, że chciał mnie przeprosić. Że źle mnie ocenił i te wszystkie złośliwości z jego strony nie powinny mieć miejsca. 



Wtedy i ja się przełamała. Przeprosiłam go za to, co stało się w piwnicy. Przyznałam, że nie wiedziałam kim jest i co mu groziło. Zalałam go potokiem słów, co drugie wtrącając "przepraszam".




Wtedy mi przerwał i uśmiechnął się lekko. To był najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam w swoim życiu...




Zaproponował, żebyśmy zapomnieli o tych wszystkich nieporozumieniach. Zagwarantował, że już więcej nie będzie chciał się mnie pozbyć, a nawet zaproponował, że pokaże mi, jak poznać innego wampira. Twierdził, że i ja powinnam je wyczuwać. Przytaknęłam. Kamień spadł mi z serca. Poczucie winy odzywające się w mojej głowie umilkło. Dymitr życzył mi dobrej nocy i ruszył w stronę zamku. Tej nocy i ja spałam spokojnie.




Czy dowiedzą się, kim jest tajemniczy wampir, nie znający żadnych reguł?
Czy Dymitr zbliży się do Lany?
Czy w szkole ktoś jeszcze padnie ofiarą Amora?

Oglądajcie.

piątek, 16 sierpnia 2013

Odcinek 21

Witajcie!

Cały dzień spędziliśmy w samochodzie. Dokładniej mówiąc 22 godziny nieustannej jazdy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zauważyłam Dorothę rozsypującą siano w zagrodzie dla koni.


Ona nas nie zauważyła. Dopiero kiedy podeszliśmy bliżej, powoli się do nas zbliżyła. Chyba pogorszył się jej wzrok, bo w pierwszym momencie mnie nie poznała. A może to ja tak bardzo się zmieniłam?


Przywitała mnie, rzucając mi się na szyję. Szybko jednak się odsunęła i przycisnęła palec do ust, dając tym samym znać, że mamy być cicho. Uśmiechnęłam się szeroko, bo wiedziałam co planuje. Chciała zaskoczyć Sarę.
Kiedy weszliśmy do domu, siostra siedziała w salonie. Delikatnie kołysząc się na fotelu bujanym, czytała jakąś książkę.


Dorotha poinformowała Sarę, że mają gości. Ta wstała powoli z fotel, łapiąc się za plecy. Dotarło do mnie, że ten rok odznaczył swoje piętno na obu kobietach. Sara podeszła do mnie, nie wierząc własnym oczom. Przyglądała się przez chwilę, jakby się zastanawiając, czy to nie sen... Zobaczyłam błysk w jej oku i wtedy kobieta rzuciła mi się na szyję.


Przedstawiłam im Marcusa, a Dorotha już rozdawała polecenia. Ona zawsze była dobrze zorganizowana. Marcus, jako gość, został posadzony na kanapie. Sara już rozpalała w kominku. Bałam się nieco o jej czary. Nie byłam pewna, czy nie osłabły tak, jak jej ciało. Idąc do kuchni, miałam nadzieję, że niczego nie podpali. 


Na szczęście zamiast krzyków, chwilę później było słychać w kuchni ich skrępowane głosy. Marcus starał się opowiedzieć o sobie kilka słów.



Dorotha zaprowadziła mnie do kuchni, karząc zrobić coś ciepłego do picia. Sama sięgnęła do piekarnika po pachnący placek dyniowy.


Zasiedliśmy w salonie. Staruszki wypytywały o szkołę i o to, czy zakończyłam już naukę. A ja... opowiadałam wszystko, co przychodziło mi do głowy. Starałam się opisać 17 miesięcy swojego życia w kilkunastu zwięzłych słowach.


Już po kilku minutach, Marcus poczuł się swobodniej. Na bieżąco uzupełniał moje sprawozdanie, rzucając co jakiś czas zabawne anegdoty np. o tym, jak Pani Wasylisa "zakochała się" we mnie w trakcie pierwszego ukąszenia. 


Nie omieszkałam pochwalić Marcusa i Rose. To w sumie dzięki nim mogłam być teraz tu, gdzie byłam. Chłopak objął mnie ramieniem, a ja zaobserwowałam nieznaczne poruszenie obu pań. Spojrzałam na Marcusa i wtedy on sam przyznał się do swojej orientacji. Wiedziałam, że wiele kosztowały go te słowa. Ja natomiast byłam dumna z niego i z obu sióstr. Zareagowały zupełnie swobodnie na tą nowinę.


Zrobiło się późno. Dorotha zakłopotana, nie wiedziała, gdzie położyć chłopaka. On powiedział, że bez problemu prześpi się na podłodze. Poszli razem na piętro, by zabrać dodatkowy komplet pościeli.


Sara poprosiła, bym chwilę została. W jej oczach pojawił się smutek, żal. Zapytała się, jak się czuję. Wiedziałam, że oczekuje ode mnie szczerej odpowiedzi. Powiedziałam jej o Dymitrze i tym, co się stało. Ale powiedziałam też, że przywykłam do swojego nowego życia i ma ono również dobre aspekty.


Sara nadal nie uporała się ze swoim poczuciem winy. W końcu to z jej powodu wyjechałam do Chin i z jej powodu stałam się wampirem. A przynajmniej tak to wyglądało w jej oczach. Nie było sensu tłumaczyć, że to nie prawda. Wiedziałam, że czekała na coś innego. Jedno krótkie słowo przywróciło jej spokój ducha. "Wybaczam". Kobieta przytuliła mnie mocno. Nie płakała, chociaż jej oczy się zaszkliły. Wiedziałam, jak wiele to dla niej znaczyło. Ja nigdy nie chowałam urazy, ona jednak nie zdołała się z tym sama uporać. Dopiero teraz, z bliska widząc jej twarz, zauważyłam, że zmieniła kolor. Ta barwna kobieta z burzą loków na głowie, straciła wiele włosów, które teraz skrzętnie zaplatała w warkocz. Ziemista cera i szare ubrania bardzo ją postarzyły.


Poszłam do swojego starego pokoju. Na łóżku siedział Marcus. Wskoczyłam w piżamę i położyłam się obok niego. Przez kilka minut rozmawialiśmy. Opowiedziałam mu trochę o obu kobietach i moich obawach z nimi związanych. 


Widząc moją poważną minę, rzucił tekst, że nie każdy może być nieśmiertelnym podlotkiem. Nie chciał, bym na tym wyjeździe martwiła się czymkolwiek. Za te słowa oberwał poduchą!


Po krótkiej, acz owocnej bitwie, poszliśmy spać. 


Nazajutrz zabrałam go do stajni. Zorza od razu do mnie podeszła, łagodnie iskając mnie w ucho. Marcus wzbudził zainteresowanie Zahira. 



Wybraliśmy się na krótką przejażdżkę, która szybko przerodziła się w konkurs jeździecki i zawody.


Po powrocie z wycieczki, Marcus poszedł z Sarą do ogrodu. Ona była urodzoną ogrodniczką. Nie znam osoby, która miała bardziej różnoraki i lepiej wypielęgnowany ogród niż ona. Jedynie owoc życia nie chciał u niej rosnąć. Marcus, jako Simorośl, potrafił komunikować się z roślinami. Prowadził zaciętą dyskusję z nadwiędniętym kwiatem.


Zaniepokoiła mnie nieobecność Amthyst w stajni. Również Felix nie pojawił się od wczoraj. Dorotha opowiedziała mi o tym, że oboje odeszli do zwierzęcego raju. Oba zwierzaki zostały pochowane w ogrodzie pod wielkim dębem.


Staruszka opowiadała mi o przemijaniu i o tym, że obie z Sarą nie czują się już najlepiej. Nie chciałam tego słuchać. Złapałam ją za dłoń i powiedziałam, że jest w nich więcej życia, niż w niejednej nastolatce. Uśmiechnęła się lekko dotykając mojego policzka.


Musieliśmy powoli wracać. Od trzech dni byłam bez jedzenia, a przed nami był jeszcze jeden dzień drogi powrotnej. Obie kobiety wyszły z nami przed dom, ściskając nas na pożegnanie. Marcus wspomniał o czymś, o czym sama nie miałam pojęcia. Niebawem miał być koniec roku, który zawsze jest uwieńczony wielkim balem. Zaproponował, by obie panie przyjechały do szkoły. Uśmiechnęłyśmy się szeroko. Ta wiadomość dodała nam wszystkich trochę otuchy.


Wsiedliśmy do samochodu. Byłam szczęśliwa mogąc znowu zobaczyć swoją rodzinę. Wyjazd się udał. Wiedziałam, że teraz będzie coraz lepiej.


Co zastanie Lana w szkole?
Czy obie siostry przyjadą na bal?
Kiedy i jak on będzie wyglądał?
Czy Dymitr przyzna się Lanie do swojego uczucia?
Zobaczycie w kolejnej części.