Piękna, majestatyczna i pełna tajemnic.
Ostatni głęboki oddech przed wejściem i nadzieja w sercu na znalezienie naszego skarbu.
Weszliśmy do środka.
Złowroga ciemność odbierała mi resztki odwagi. W mojej głowie panowała wojna sprzecznych emocji. Ekscytacja mieszała się ze strachem, nadzieja z obawą niepowodzenia. Jednak gdzieś tam głęboko w środku czułam, że to jest właśnie to miejsce, którego szukaliśmy.
Wnętrze świątyni nie różniło się niczym od pozostałych grobowców. Masa mechanicznych zapadni, przesuwanych posągów i sterty gruzu. Rodem z Indiany Johns'a.
Wiele niepozornych skrzyń, a w żadnej nic, co wyglądałoby na poszukiwany kamień. Ale tak naprawdę, czy którekolwiek z nas wiedziało, jak on powinien wyglądać?
W pewnym momencie trafiliśmy do niezwykle wąskiej komnaty. Po obu stronach znajdowały się rzędy skrzyń, na jej końcu stał piękny, dobrze zachowany sarkofag. Wejście do tego pomieszczenia okalały barwne hieroglify mówiące o miejscu spoczynku prawowitej królowej. Byłam pewna, że wkraczamy do grobowca Hatszepsut. Nie chciałam ograbić królowej, musieliśmy jednak zabrać wszystko, co mogła nam dać jakąkolwiek wskazówkę. Jak się po chwili okazało, królowa nie była z tego powodu zadowolona.
Z sarkofagu wyłoniła się mumia. Z niewiarygodną prędkością, jak na umarlaka oczywiście, zmierzała w naszą stronę. Byłam przerażona, ale Dymitr zachował zimną krew. Usłyszałam tylko - "Biały woreczek!". Sięgnęłam do kieszeni i rozsypałam zawartość malutkiej, lnianej torebeczki na ziemię. W pomieszczeniu zrobiło się bardzo jasno...
Moment później zawirowało mi w głowie, a kolana lekko się ugięły. Moim oczom ukazała się gęstwina krzaków, za którą widać było nasz domek. Obok mnie zmaterializował się wilczek. Równie mocno zaskoczyło go działanie tego magicznego proszku. Bez zastanowienia przytuliłam się do niego. Moje ciało drżało, a serce waliło jak oszalałe. Co prawda przywykłam do widoku mumii, ale Królowa wzbudziła we mnie ogromny "respekt".
Poszliśmy do domu. Naszą wizytę w świątyni mogliśmy uznać za zakończoną. Żadne z nas nie miało ochoty się narażać na nieunikniony gniew mumii. Zaproponowałam byśmy wyciągnęli wszystkie nasze znaleziska i poszukali kolejnej wskazówki.
Z uwagą oglądaliśmy każdy kamień. Centymetr po centymetrze. Jednak nic nie wskazywało na to, by którykolwiek mógł mieć magiczne właściwości. Dymitr zrezygnowany i rozgniewany cisnął jednym o podłogę. Zaklął pod nosem, a ja w gniewie zaczęłam gestykulować rękami. Też byłam zirytowana, ale żeby od razu wszystkim rzucać?
Wtedy coś zwróciło moją uwagę. W miejscu, w którym uderzyła skała, coś błyszczało. Coś, co nie było podobne do reszty naszych znalezisk. Coś co było naszym poszukiwanym skarbem - kamieniem jedności.
Dymitr zerwał się z miejsca i podbiegł do plecaka, w którym była reszta znalezionych rzeczy. Wyciągnął z niego stary zwój i przyniósł go pokazać. To było coś, co znalazł razem z tym kamieniem. Nie miałam pojęcia co on oznacza. Mogłam jedynie zgadywać, że wskazywał miejsca ukrycia pozostałych odłamków. W tej chwili nie byłam w stanie przeanalizować tych symboli.
Wiedziałam jedno. Nie zostaliśmy na lodzie. Mieliśmy pierwszy fragment układanki i kolejną wskazówkę, gdzie znaleźć resztę. Oboje rozpromienieliśmy. Było pewne, że teraz wrócimy do szkoły, żeby skonsultować się z Panią Dragomir. Dymitr złapał mnie za rękę i zaproponował żebyśmy wyszli razem na miasto. Chciał w jakiś sposób uczcić nasze małe zwycięstwo.
Postanowiliśmy się przebrać. Nie zależało nam już na byciu niewidzialnym. Poszliśmy na kolację. Pierwszy raz od przyjazdu mogłam w spokoju delektować się tutejszymi przysmakami. Nie wiedziałam, że Egipcjanie używają tak wielu przypraw!
Kiedy Dymitr poszedł zapłacić, ja zauważyłam znajomą postać. Wampirzyca, która próbowała nas zaatakować, właśnie zjawiła się na rynku, by upolować swoją kolację. Chciałam z nią porozmawiać. Wydawała się zagubiona. Biorąc po uwagę jej nieporadne zachowanie podejrzewałam, że jest sama i nie ma nikogo, kto mógłby ją nauczyć żyć na nowo.
Musiała mnie zauważyć. Kiedy tylko chciałam się do niej zbliżyć, nie pozostał po niej już nawet ślad. Miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją spotkam.
Wróciłam do wilka. Nie czułam już tego napięcia co wcześniej w jego obecności. Czyżby kamień działał? A może opadły emocje związane z podróżą? Nie wiem sama. Za kilka minut mieliśmy być na lotnisku. Ostatni raz przed powrotem do szkoły mogliśmy zerknąć na piramidy. Byłam pewna, że skrywają w sobie o wiele więcej tajemnic niż to, co odsłoniły przed nami...
C. D. N.