Kiedy tylko przekroczyliśmy próg muzeum, olśnił nas blask złotych, pięknych eksponatów, wymieszany z tradycyjnymi narzędziami Chińskich wieśniaków. Żałowałam, że nie mogę im się lepiej przyjrzeć.
Juno stanął na czatach. Musieliśmy być bardzo ostrożni.
Nie trzeba było szukać topora. Był najcenniejszym eksponatem i zajmował centralne miejsce wśród innych okazów.
Podeszłam do niego, lecz nie musiałam go dotykać. Wystarczyło sięgnąć dłonią, by ten zmaterializował się w mojej ręce.
Podeszłam do niego, lecz nie musiałam go dotykać. Wystarczyło sięgnąć dłonią, by ten zmaterializował się w mojej ręce.
I wtedy wszystko potoczyło się jak lawina. Juno podbiegł do nas, mówiąc, że powinniśmy uciekać. Szarpnęłam go za rękę, jednak on nie ruszył się z miejsca. Powiedział, że zatrzyma ludzi, którzy się zbliżają, a my mamy wiać.
Sekundę później wybiegł do drugiego pomieszczenia, zastawiając drzwi, którymi weszliśmy. Została nam ucieczka przez okno.
Biegnąc ile sił w nogach, słyszałam jedynie cichnące krzyki i odgłosy walki.
Dotarliśmy do grobowca. Nie tracąc ani chwili, uniosłam topór do góry, by rozbić olbrzymi głaz.
Kamień zniknął, a przed nami stała otworem niewielka, złota komnata. Na samym środku znajdowała się stara skrzynia. Czy to w niej schowany był kamień?
Wstrzymałam oddech i uchyliłam wieko kufra. Bałam się, że znajdę tam jedynie pustą przestrzeń.
Był tam! Lśnił jak poprzedni, a w jego wnętrzu wirowała dziwna energia. Zaczęłam tańczyć i skakać ze szczęścia...
... kiedy Dymitr objął mnie mocno i pocałował, przechylając delikatnie do tyłu. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Ten całus uspokoił moją euforię, ale mocniej rozgrzał serce. Cieszyłam się, że jesteśmy tu razem.
To jednak nie była odpowiednia pora na bujanie w obłokach. Musieliśmy sprawdzić co się dzieje z Juno i czym prędzej opuścić Chiny.Muzeum było otwarte, co świadczyło o zażegnanym kryzysie. Ilość odwiedzających to miejsce turystów, nie pozwoliła zarządcom zamknąć tego miejsca. Zbyt dużo mogli stracić. Na tablicy widniał jedynie napis o konserwacji pewnych zabytków. Szybko znaleźli wymówkę, by zatuszować zniknięcie najważniejszego eksponatu. Postanowiliśmy pojechać na najbliższy komisariat i dyskretnie sprawdzić teren. Jak się jednak okazało, było już za późno...
Na podłodze leżał jeden z policjantów. Żył, chociaż stracił dużo krwi.
Na szczęście nie było więcej ofiar. Komisariat był zupełnie pusty, najprawdopodobniej patrol przywiózł wampira i wrócił na miejsce włamania. Biorąc pod uwagę wartość skradzionego przedmiotu, na nogach byli chyba wszyscy funkcjonariusze z okolicy. Uśmiechnęłam się do siebie. Widziałam, że Juno świetnie sobie poradzi, ale byłam też pewna, że celem jego podróży nie była szkoła. Chyba wyruszył własną drogą...
Musieliśmy się sprężać. Trzeba było opuścić Chiny, nim władze zablokują granice. Wsiedliśmy w auto pani dyrektor i nie patrząc się za siebie, pędziliśmy górskimi drogami. Mamy już połowę układanki. Czy trafimy na kolejny ślad?
C. D. N.
Biegnąc ile sił w nogach, słyszałam jedynie cichnące krzyki i odgłosy walki.
Dotarliśmy do grobowca. Nie tracąc ani chwili, uniosłam topór do góry, by rozbić olbrzymi głaz.
Kamień zniknął, a przed nami stała otworem niewielka, złota komnata. Na samym środku znajdowała się stara skrzynia. Czy to w niej schowany był kamień?
Wstrzymałam oddech i uchyliłam wieko kufra. Bałam się, że znajdę tam jedynie pustą przestrzeń.
Był tam! Lśnił jak poprzedni, a w jego wnętrzu wirowała dziwna energia. Zaczęłam tańczyć i skakać ze szczęścia...
... kiedy Dymitr objął mnie mocno i pocałował, przechylając delikatnie do tyłu. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Ten całus uspokoił moją euforię, ale mocniej rozgrzał serce. Cieszyłam się, że jesteśmy tu razem.
To jednak nie była odpowiednia pora na bujanie w obłokach. Musieliśmy sprawdzić co się dzieje z Juno i czym prędzej opuścić Chiny.Muzeum było otwarte, co świadczyło o zażegnanym kryzysie. Ilość odwiedzających to miejsce turystów, nie pozwoliła zarządcom zamknąć tego miejsca. Zbyt dużo mogli stracić. Na tablicy widniał jedynie napis o konserwacji pewnych zabytków. Szybko znaleźli wymówkę, by zatuszować zniknięcie najważniejszego eksponatu. Postanowiliśmy pojechać na najbliższy komisariat i dyskretnie sprawdzić teren. Jak się jednak okazało, było już za późno...
Na podłodze leżał jeden z policjantów. Żył, chociaż stracił dużo krwi.
Na szczęście nie było więcej ofiar. Komisariat był zupełnie pusty, najprawdopodobniej patrol przywiózł wampira i wrócił na miejsce włamania. Biorąc pod uwagę wartość skradzionego przedmiotu, na nogach byli chyba wszyscy funkcjonariusze z okolicy. Uśmiechnęłam się do siebie. Widziałam, że Juno świetnie sobie poradzi, ale byłam też pewna, że celem jego podróży nie była szkoła. Chyba wyruszył własną drogą...
Musieliśmy się sprężać. Trzeba było opuścić Chiny, nim władze zablokują granice. Wsiedliśmy w auto pani dyrektor i nie patrząc się za siebie, pędziliśmy górskimi drogami. Mamy już połowę układanki. Czy trafimy na kolejny ślad?
C. D. N.