niedziela, 26 maja 2013

Odcinek 15

Witajcie!!

Podróż w jaką zabrała mnie Sara, trwała cały dzień. Na szczęście, na miejsce, dotarłyśmy o zmierzchu. Eliksir, który miał mnie chronić stracił swoją moc z ostatnimi promieniami zachodzącego Słońca.


Znalazłyśmy się przy jakimś kamiennym kręgu, z dala od szumu miasta. Moja przewodniczka, wspominała, że to spotkanie będzie dosyć nietypowe. Pani Dragomir, w oczach Sary, była potężną, starą wiedźmą. Jedną z tych, które nie zrzekły się swojego daru.


Kiedy wspominała o tym, że Wasylisa może nie chcieć ze mną w ogóle rozmawiać, naszym oczom ukazały się jasne błyski.


Sara skłoniła się nisko, a młoda kobieta, która zjawiła się w środku kamiennego kręgu, uściskała ją przyjaźnie. Stałam z tyłu, nie mogąc usłyszeć ani jednego ich słowa.


Po krótkiej rozmowie, Sara skinęła na mnie głową. Podeszłam bliżej, grzecznie się przedstawiając. W ostatnich czasach, spotkało mnie wiele dziwnych i nietypowych rzeczy, ale kiedy owa młoda kobieta, przedstawiła się jako Wasylisa Dragomir, moja szczęka sięgnęła podłoża.


Młoda, ciepła i niesamowicie sympatyczna kobieta, w żadnym stopniu nie przypominała mi czarownicy, którą opisywała mi Sara. Fakt, nigdy nie wspomniała o jej wyglądzie. Zostałam poproszona o streszczenie ostatnich wydarzeń.


Kiedy skończyłam, Pani Dragomir milczała przez chwilę. Następnie uśmiechnęła się lekko i zapewniła, że mi pomoże. Obruszył ją fakt, że zostałam przemieniona wbrew mojej woli. Podobno było to zabronione.


Do rozmowy przyłączyła się Sara. Moja nowa nauczycielka, powiedziała, że zrobi co w jej mocy, bym mogła normalnie żyć. Jednak do tego czasu, nie mogłam opuszczać szkoły, do której mnie zabierała.


Czarownica zostawiła nas same. Wiedziałam, że Staruszka nadal czuła się winna całemu zajściu. Gdyby nie jej błąd, nie musiałabym wyjeżdżać do Chin i ta cała sytuacja nie miałaby miejsca.


Starałam się ją pocieszyć, chociaż nie bardzo mi to wychodziło. Rozkleiła się całkiem, wypowiadając słowa: "Pamiętaj, że mój dom jest teraz Twoim domem." Obiecałam, że wrócę, kiedy tylko będę mogła.


Pani Wasylisa zawołała mnie do siebie, posyłając Sarze ostatni uśmiech. Chwilę później czułam, jak moje ciało przeszywa miłe i jasne światło...


Spowita tymi promieniami, ocknęłam się w zupełnie innym miejscu.


Z pięknego ogrodu, udałyśmy się szybko do biura. Moja skóra cierpiała przy spotkaniu ze Słońcem. Biuro, a raczej gabinet, w którym się znalazłyśmy, okazał się gabinetem Wasylisy Dragomir - dyrektorki Szkoły Świętego Vladymira.


Twierdząc, że jestem dosyć wyczerpana, oszczędziła mi długich przemów. Powiedziała, że muszę odpocząć. Przyznałam jej rację, czując, jak bezsilnie zapadam się w fotel.


Zabrała mnie do piwnicy. Wizyta tam nie wydawała się najlepszym wyjściem na pierwsze spotkanie. Czarownica powiedziała, że to jedyne miejsce w pełni osłonięte od Słońca i jedyne, w którym spokojnie się zregeneruję.


W pewnym momencie, kobieta strasznie się zmieszała. Zapytałam co się stało, ona stwierdziła, że dla bezpieczeństwa całej szkoły, musi mnie tu zamknąć.


Nim wyszła z "celi", kilkukrotnie upewniała się, że niczego mi nie potrzeba. Zostałam sama, zamknięta w zupełnie obcym miejscu.


Położyłam się na kamiennym piedestale, który przyprawił mnie o kolejne dreszcze. Zasnęłam niespodziewanie szybko. Jednak tak, jak poprzedniego dnia, spałam bardzo czujnie...


Słyszałam głosy dochodzące z pierwszego piętra. Nie wiem ile ich było i o czym rozmawiali, bo docierały do mnie tylko słowa wyrwane z kontekstu zdania: "wampir", "absurd", "niebezpieczeństwo", "szansa", "próba".


Domyślałam się, że Wasylisa poinformowała wszystkich o mojej obecności. Nie byli zbyt zadowolenie z tej wiadomości.


Dyskusja przeniosła się do innego pomieszczenia. Zmieniła się akustyka, chociaż rozmowa wrzała, było ją słychać dużo słabiej.


Spośród całego gwaru, wybijał się jeden niski, męski głos. Był bardzo wzburzony. Nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. On najbardziej sprzeciwiał się zaistniałej sytuacji.


W pewnym momencie, odniosłam niemiłe wrażenie, że ktoś na mnie patrzy. Tylko jak, skoro zostałam zamknięta...


Zerwałam się na równe nogi i nie mogłam wierzyć własnym oczom...
Widziałam ducha!


Zjawa odskoczyła i w ułamku sekundy zniknęła. Byłam przerażona. Ale czy bardziej od niej?


Kilka minut później, w "celi", pojawiła się Wasylisa. Zabrała mnie na górę. Spodziewałam się poznać nowych ludzi, jak się jednak okazało, szkoła świeciła pustkami. Była noc. Wszyscy uczniowie spali. Pani Dragomir wytłumaczyła mi, że póki co, muszę przywyknąć do nocnego trybu życia. Opowiedziała mi o przebytej rozmowie, nie wspominając o protestach swoich podopiecznych.


Oprowadziła mnie po szkole. Pokazując najróżniejsze pracownie i masę niewielkich saloników. Powiedziała, że mogę robić na co tylko mam ochotę. Uczyć się, czy relaksować. Wiedziałam, że chce, bym się oswoiła z tym miejscem.



Czarownica przystanęła przed swoim gabinetem. Poprosiła mnie o dwie rzeczy. Bym nie wchodziła na piętro, gdzie znajdują się sypialnie uczniów oraz wróciła do "siebie" przed świtem. Uśmiechnęła się ciepło i uścisnęła mi dłoń, życząc spokojnej nocy.


Odprowadziłam ją wzrokiem i ruszyłam na dalsze zwiedzanie. W pewnym momencie, usłyszałam dźwięki melodii granej na fortepianie.


Podeszłam bliżej, delektując się piękną melodią. Przy instrumencie siedziała zjawa, która odwiedziła mnie w trakcie snu.


Kiedy skończyła grać, zwróciła się do mnie. Miała dziwny głos, jakby przemawiała z zaświatów. Po moich plecach przebiegł niemiły dreszcz. Ona jednak nie chciała mnie straszyć. Przeprosiła za poprzednią wizytę i opowiedziała o sobie. Miała na imię Rose.


Tak od słowa do słowa, dowiedziałam się, że jako duch nie sypia w nocy. No i jest jedyną istotą w szkole, której nie mogę zrobić krzywdy. Nie mogła drugi raz umrzeć. Te słowa wywołały u niej salwę śmiechu. Opowiedziała mi trochę o życiu tutaj, wspominając jedynie, że każdy uczeń jest inny. Wtedy nie wiedziałam, że jej słowa nie są żadną przenośnią.


Noc minęła mi bardzo szybko. Rose odprowadziła mnie do drzwi i obiecała, że kolejnego wieczora będzie na mnie czekać. Cieszyłam się, że nie będę zdana do końca na samą siebie. Chociaż towarzystwo ducha było dosyć upiornym i niekonwencjonalnym wyjściem.


Po całym dniu, a raczej nocy, zgłodniałam. Wciągnęłam ostatni owoc, jaki dała mi Dorotha.


Usiadłam na kamiennym łóżku. Nie było najwygodniejszym posłaniem, ale z każdą minutą wydawało się coraz bardziej komfortowe. Zapadłam w głęboki sen, nie słysząc ani jednego dźwięku. Czy można powiedzieć, że spałam, jak zabita?


Co przyniosą kolejne dni? I czy inni zaakceptują Lanę? Czy już na zawsze pozostanie stworzeniem nocy unikającym Słońca?
Nie wiem...
Może Wy wiecie, co się dalej stanie?

8 komentarzy:

  1. Kolejny odcinek jak zawsze fajny <3 Pozdrawiam i czekam na kolejny *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tam nie było Michała Kirmowskiego ???
    Jak zrbiłaś że tam była mumia ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie Michał. Ten Sim jest stworzony przeze mnie. Ma po prostu brązowe dredy i dlatego wydaje się być podobny. Mumia powstała za pomocą kodu.

      Usuń
  3. OJ DZIEJE SIE DZIEJE :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super odcinek!! jak zawsze nas zaskakujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia jest wciągająca :D

    OdpowiedzUsuń