czwartek, 28 marca 2013

Odcinek 2



Ostatnio Dorotha, była jakaś nieobecna...



Wszystkie czynności wykonywała w milczeniu, a jakiekolwiek odpowiedzi były bardzo zdawkowe.



Steven dostał stertę nut do opanowania, bo jak się okazało, jego grupa miała wydać kolejną płytę.


Ja również ciężko trenowałam. Za to udało mi się wykonać kilka całkiem niezłych występów.





No może nie wszystkie były wspaniałe...



Steven próbował troszkę zrelaksować Dorothę. Zabrał ją na festiwal i zafundował niezłą zabawę!



Oboje byli zestresowani. Po powrocie z zabawy, gosposia postanowiła rozwinąć kolejną umiejętność. Nie wiem... czyżby próbowała czymś zając swoje myśli?



Steven korzystał z naszego domowego spa. Ta praca go wykańcza.



Ja też mam nowe hobby. Co najbardziej relaksuje mnie po ciężkim treningu? Kolejna edycja "MasterChef'a".



Tuż przed snem, ukochany bardzo mnie zaskoczył. Zaśpiewał mi serenadę.



Szepcząc mi do ucha, dodał, że marzy mu się tatuaż. Cóż mogłam powiedzieć? Jego decyzja i tak była nieodwracalna.



Następnego dnia, Steven udał się do salonu...



... a ja na miasto. Nie uwierzycie, co wtedy widziałam...



Dorotha odprowadzała wzrokiem pewnego, starszego pana...



Po powrocie do domu, opowiedziałam o wszystkim Stevenowi i zaproponowałam, że zrobimy imprezę, na którą zaprosimy szanownego staruszka.



Steven niestety nie był zadowolony z tego pomysłu.



Ja jednak lubię stawiać na swoim. Zorganizowałam biesiadę. Dorotha była zachwycona, kiedy powiedziałam, że może kogoś zaprosić.



Były tańce.


(tu wybaczcie za ujęcie, ale pan był wróżkiem, a moja simka ma póki co nie znać nadnaturalnych postaci, więc musiałam mu "wykadrować" skrzydełka)





Wiecie, jak bardzo lubię naszą gosposię. Potrafimy dogadać się bez słów. Kiedy widziałam jej minę, wiedziałam, że ma dosyć jednego z gości, który od kilku minut zanudzał ją wywodami na temat wpływu zorzy polarnej na rozmnażanie pingwinów.



W pewnym momencie, Dorotha zniknęła nam z pola widzenia. Jak się okazało, wymknęła się ze swoim znajomym...



Dom był w opłakanym stanie. Gosposia miała pełne ręce roboty. W podziękowaniu, zabrałam ją nazajutrz do teatru na koncert symfoniczny.



W drodze powrotnej, zapytałam o postać starszego pana, którym okazał się być pan Christopher Lancer, były wojskowy.



W domu dokończyłyśmy naszą rozmowę. Dorotha opowiedziała mi o tym, jak spotykali się potajemnie od wielu miesięcy. Jak zostawił dla niej żonę i mieszka sam w małym domku na obrzeżach miasta.



I co będzie dalej? Jak potoczą się losy zakochanych? Zobaczycie kolejnym razem.

C. D. N.

1 komentarz: